04.09.2012 r.
ODWROTNA STRONA MEDALU
CZY W ZARZĄDZIE MOŻE BYĆ KUCHARKA
Wracające do Sejmu stare - nowe ustawy o spółdzielniach i spółdzielniach mieszkaniowych, obecnie pod numerami 515 oraz 517, stanowiąc powtórkę ustaw odrzuconych już w Sejmie w ub. roku z kosmetycznymi obecnie poprawkami, skłaniają do zastanowienia nad zawartymi w nich modelami spółdzielni.
W ustawie o spółdzielniach wraca koncepcja odsunięcia od ciał przedstawicielskich spółdzielni wszelkich kadr kierowniczych, a zwłaszcza prezesów. Ta kategoria kadrowa autorom projektu ustawy nie przechodzi wręcz przez laptop, na którym projekt napisano. Prezes nie będzie miał prawa kandydować w zasadzie do większości rad w strukturach zrzeszeniowych. Dominować ma tutaj tzw. szeregowy, szary członek spółdzielni gdyż jedynie tak będzie demokratycznie. I łatwiej będzie nimi manipulować.
Z pewnością w radach nadzorczych wszystkich szczebli spółdzielczości przydałoby się więcej szeregowych członków, podobnie jak więcej młodzieży i kobiet, czy po dawnemu robotników i chłopów. Jednak przymusowe narzucanie spółdzielniom czy ich związkom tzw. wskaźników lub parytetów oraz zakazów korzystania z biernego prawa wyborczego dla prezesów, jest kolejną dyskryminacją.
Dlatego reforma spółdzielczości proponowana w ustawach nr 515 i 517 wgląda na realizację leninowskiej utopii o kucharce, która będzie mogła rządzić państwem. Ergo, każdy członek musi się nauczyć zarządzania swoją spółdzielnią czy tego chce lub nie, gdyż nie wiadomo kiedy zostanie powołany do Zarządu. Zarazem stworzone przez wodza rewolucji państwo całą historią dowodzi, że kucharki nadal tam tylko gotowały, a jeśli się za bardzo interesowały sprawami państwowymi, to nimi interesował się kto trzeba. Ponadto Włodzimierz Lenin, światowy spec od przewrotów ustrojowych zauważył kiedyś smętnie, że rewolucje zjadają swoje dzieci.
Nie mając zatem nic do naszych kucharek z których większość, jeśli nie przypalają wody cieszy się zasłużonym szacunkiem otoczenia, warto się zastanowić nad sensem i potrzebą odgórnego zaordynowania spółdzielczości rewolucji, w postaci zmuszenia mas do rządzenia. To jakiś uporczywy dogmat narzucany odgórnie spółdzielcom przez wyroki sądów, opinie profesorów i zapalonych do tej utopijnej koncepcji grup parlamentarzystów. Dlaczego nikt nie zmusza do nauki rządzenia w tym stylu pracowników spółek lub akcjonariuszy? Albo rad nadzorczych spółek skarbu państwa odpowiedzialnych z reguły za milionowy lub miliardowy majątek społeczny, a nie prywatny jak u spółdzielców.
Ewolucyjne przechodzenie budynków niektórych spółdzielni we wspólnoty nikomu nie zaszkodzi, ale rewolucyjne zarządzenie powszechnych wspólnot mieszkaniowych w miejsce spółdzielni, to już transformacja ustrojowa. Będzie ona miała wysokie koszty społeczne, jak dowodzi tego generalna transformacja z 1990 r. Podobnie ewolucyjna aktywizacja mas członkowskich poprzez ich aplikowanie do zarządów i rad nadzorczych będzie mieć pozytywny efekt. Ale ustawowe wyrzucenie z tych organów prezesów spółdzielni na wyznaczony termin, to już chińska „rewolucja kulturalna".
Podchodząc z szacunkiem do demokracji członkowskiej, warto nadać jej jeszcze bardziej określone ramy i formy. Nie może być to demokracja na zasadzie „kto kogo" pokona - zarząd radę czy odwrotnie, albo członkowie wyrzucą oba te organy i będzie to zwycięstwo demokracji. Niestety, coraz częściej słychać że grupy odnowicielskie nie tylko w spółdzielniach mieszkaniowych traktują wyrzucenie zarządu czy rady nadzorczej jak przygodę na weekendowym pikniku. Wyłaniają się grupy o mentalności bardów, idą pogodnie na wojnę z zarządem jak na grilla, z satyrycznym wierszykiem czy karykaturą.
- Prztyk i po zarządzie, gładko poszło - relacjonują potem członkom spółdzielni. Dzielą się szybko stanowiskami w radzie i zarządzie, wysyłając uspokajający komunikat że wszystko będzie w porządku. Na ogół słabo sobie uświadamiają, że od tego dnia biorą odpowiedzialność za los kilkunastu, kilkuset czy kilku tysięcy członków spółdzielni. Za ich spokój, bezpieczeństwo pra-cy lub zamieszkiwania, wysokość płac lub czynszów, spłacanie zadłużeń lokatorskich w tysiącach zł.
Przeciętna wspólnota mieszkaniowa krzepnie organizacyjnie w ok. 5 lat. Społeczne zarządy zmieniają się w tym czasie kilkakrotnie, czynsze idą ostro w górę, w końcu zarząd podpisuje umowę ze spółką zarządców nieruchomości i księgowością, co generuje kolejne koszty. Społeczny zarząd faktycznie kieruje wspólnotą poprzez wynajętą spółkę, która mówi zarządowi co można, a co nie. Tworzy się tak demokrację sterowaną przez spółkę co podnosi dwa razy koszty. Zarząd bierze zryczałtowane pobory za działalność a spółce płaci tysiące za obsługę administracyjno-prawną wspólnoty. I do tego prowadzi zgłoszona ustawa nr. 517. W dodatku wg. ustawy wspólnota nie będzie posiadała zdolności prawnej. I tak zdemokratyzowane do bólu spółdzielnie mieszkaniowe będą z ustawy przekształcane w bezwolne prawnie wspólnoty. Frekwencja na zebraniach wspólnot wynosi kilkanaście procent i bywa niewiele wyższa niż w spółdzielniach.
Porównawcze badania wykonane np. przez Katowicką Spółdzielnię Mieszkaniową wskazują, że spółdzielnie w regionie są tańsze dla członków niż wspólnoty. Również w niektórych analizach resortu infrastruktury/budownictwa wskazano, że spółdzielnie są oszczędniejszą formą i lepiej dbają o substancję mieszkaniową niż komunalnicy.
Cywilizacyjnie oba projekty ustaw nr 515 i 517 są krokiem wstecz, bowiem w dobie powszechnej i bezlitosnej profesjonalizacji wszystkiego i wszędzie, wprowadzają pod przymusem rządy amatorów i społeczników. Co innego oznacza członkowska partycypacja w zarządzaniu spółdzielniami, a co innego leninowski przymus by wszyscy uczyli się zarządzania spółdzielniami każdego typu.
Dajmy więc spółdzielcom prawo wyboru. Nie każdy ma zamiłowanie czy umiejętność zarządcy nieruchomości lub dyrektora firmy, te sprawy oddaje się fachowcom. Tak dzieje się w spółdzielniach kierowanych przez profesjonalne zarządy co nie znaczy, że nie należy patrzeć im na ręce.
OBSERWATOR
/Tadeusz Krasuski/
Ps. Autor jest redaktorem naczelnym „KURIERA SPÓŁDZIELCZEGO”
Z którego dokonano przedruku niniejszego artykułu.